Co za zwariowany tydzień! Przydałby mi się ktoś do sprzątania, gotowania, jedzenia i spania..
Kiedy byłam w ciąży, zostałam zwolniona przez ówczesnego pracodawcę. Po 2,5 roku sprawy w sądzie, w końcu wygrałam. Zostałam przywrócona do pracy. I niby fajnie, bo odszkodowanie, bo akurat remont nam się szykuje, może wreszcie na wakacje pojedziemy, bo ostatnio byliśmy 4 lata temu...
Ale nikt mi nie wróci tych nerwów, które wtedy zjadłam.. Wtedy, kiedy powinnam siedzieć w domu i wertować sieć w poszukiwaniu pościeli, pozytywki i butelek dla Niny, ja latałam po sądach, denerwując siebie i swoje dziecko. Żadne pieniądze nie zrekompensują mi tego spokoju, który w tych dniach powinnam mieć..
Długo się zastanawiałam, czy pisać o tym, czy nie, ale doszłam do wniosku, że warto, że warto wierzyć, że się uda, że tacy ludzie prędzej czy później dostaną nauczkę..
gratulacje:) a gdzie zdjęcie Ninki
OdpowiedzUsuńDziękuję :) zdjęcia będą jeszcze w tym tygodniu :)))
UsuńGratulacje! To straszne, że trzeba się sądzić o takie rzeczy. Jednak widać, że warto.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) to straszne, że są tacy pracodawcy, którzy myślą, że im tak wolno
Usuń