piątek, 17 stycznia 2014

Na tapczanie siedzi leń


Wszystko, co miałam udziergać w tym tygodniu, udziergałam.

Wszystkie zabawki, klocki i puzzle pozbierałam.

Wszystkie kurze z parkietu, regału wymiotłam, gary pozmywałam. Pranie z kosza też zniknęło.

Ostatnie dwa tygodnie były tygodniami w pośpiechu, bez chwili wytchnienia, z jęzorem wywieszonym, zwisającym do pępka. 

Więc dziś jest dniem dla mnie, dniem regeneracji. Dziś nie krzyczę o nieposmarowaną buzię przed wyjściem na dwór, o niewyniesioną pieluchę z łazienki, o to, że starczy już tej Peppy...

Spędzam go właśnie tak... Z wygodnego dresu i wyrka się nie ruszam, grube skarpety założyłam, i nadrabiam zaległości, jeszcze z października. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

będę wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz :)

Bajka Pana Kleksa