sobota, 18 stycznia 2014

Jest i sowa

Jak się napalę na coś, to nie ma przebacz, muszę teraz, natychmiast, na wczoraj!

I tak właśnie było z sową. Jedno słowo wystarczyło, a już nie mogłam usiedzieć.

Więc szybko, szybko: kąpiel, mleczko, zęby, usypianie, a w głowie tylko jednamyśl się tłucze - SOWA!! I to duża, musi być duża...

Najpierw schemat. Jedna wielka kombinacja, tysiące prób (po cholerę mi się ubździła taka wielka??).

Kolor, który kolor na korpusik, a może lepiej ten na brzuszek? Pomóóóóóż mi, nooooo... A oczka? Jak myślisz?

I tak oto, nożyczkami z Biedry, wycięłam. I korpusik, i brzuszek, i skrzydełka, i oczka ( w końcu się zdecydowałam jakie).

A dziś od rana nic tylko, że nitka mi się rwie, że się rozregulowało, że może wyczyścić trzeba, że nie łapie mi na piątce, że w czwartek szyła i było dobrze...

Tak więc po kilku godzinach szarpaniny, wyrywania nitki z bębenka, prucia i zszywania po raz piąty, jest z nami SOWA. Ze skrzydłami.












1 komentarz:

będę wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz :)

Bajka Pana Kleksa