Nina chora. Siedzimy więc w domu, na zmianę z P.
I jemy naleśniki, bo naleśniki są dobre na wszystko. Nawet na wstrętne choróbsko.
Naleśniki uwielbiam, mogę się nimi zajadać na śniadanie, obiad i kolację. Zjadłam ich wiele, wg różnych przepisów, spod ręki różnych gospodyń, przy wielu stołach i w różnym towarzystwie, ale te dzisiejsze kładą pozostałe na łopatki.
W lipcu zmieniliśmy mieszkanie. Wraz z przeprowadzką obiecałam sobie, że za gotowanie się biorę bardziej niż do tej pory, za ciasta również, bo piekarnik super (ten na starym mieszkaniu działał w cały świat, mieliśmy więc ciasto po części niedopieczone, a częściowo spalone na węgiel).
Bardziej mi się chce, kiedy widzę szczęście na twarzy mojego dziecka wywołane pysznym naleśniczkiem, kawałkiem ciasta ze śliwkami..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
będę wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz :)