poniedziałek, 1 czerwca 2020

Rośliny do pokoju dziecka

Ta Wielkanoc była dziwna. Gotowaliśmy i piekliśmy dla mniejszego grona, bo taka nas tej wiosny zastała rzeczywistość. I od tego pieczenia zaczął kiełkować w mojej głowie ten post. 4 osoby w rodzinie, 4 różne pomysły na ciasta, 4 paszcze które jednak nie pochłoną takich ilości cukru (co w naszym przypadku raczej niewskazane ;). Nina sobie zażyczyła krówko-toffi, wiecie - dojrzałe banany, słodka śmietanka, herbatniki, i to wszystko sklejone masą krówkową. 30 ton cukru. Na samą myśl robi się mdło. Ale zrobiłyśmy, ona to wszystko smarowała, jedna łyżka smarowidła na herbatniki, druga prosto do brzucha. Wrzuciłam post na osiedlową grupę, kto zaś chętny, bo nie zjemy. Odezwała się jedna Pani, pyta czy coś chcę w zamian. A no nic nie chcę w zamian, chyba że zaszczepeczkę jakiejś ładnej roślinki. Do takich wymian to ja pierwsza. A ona na to: nie mam roślin, bo mam dzieci 😮? też mam. Dwoje. Więc dla mnie to kiepska wymówka. Gdyby ktoś powiedział, że nie lubi, że nie ma ręki.. Ale myślę sobie, że tu chyba raczej o niewiedzę chodzi, o nieznajomość, o przekonanie, że roślina = trucizna. I ja Was dziś chciałam przekonać do trzymania roślinek w domu, że nie każda to zło wcielone. Pokażę Wam, które można postawić w pokoju dziecięcym. No chyba że jesteście team " ususzę nawet kaktusa", to chociaż zdjęcia obejrzyjcie :)








Moja kolekcja roślin podwoiła się od lutego i wynosi już jakieś 67 sztuk. Jest to ta dziedzina, której nie powiem sobie dość. Uwielbiam babrać się w ziemi, wytrząsać ją spomiędzy korzeni, czuć jej zapach. Kiedy więc mąż powiedział, że musimy przeorganizować dzieciom pokój, zgodziłam się od razu, nanosząc kilka poprawek. Zyskując nową powierzchnię dla kwiatków ;) Przy takiej ilości pewne było, że kiedyś będą musiały wjechać też do ich pokoju.



Pokój dziecięcy to jest bardzo dobre miejsce do hodowania roślin, z tego wzhlędu, że to tam najczęściej ustawiamy nawilżacz powietrza. Roślinne dzieci ;) też lubią takie środowisko, (dużo lepiej jest podnieść wilgotność za pomocą urządzenia niż spryskiwacza). Dodatkowo większa wilgotność powietrza zmniejsza ryzyko ataku szkodnika, np wciornastka lub przędziorka. 

Oczywiście ze względu na nasze dobre relacje z dziećmi ;) odradzam stawianie roślin na podłodze, zaoszczędzi nam to nerwów o złamany liść, a młodym poszerzy się pole do zabawy. Całe szczęście do łask wracają makramy ze sznurka, a to z kolei daje nam więcej możliwości ;) 





Przy wyborze roślin do pokoju dzieci kierowałam się bardziej tym, czy uczulają. Oboje już wyrośli z czasów zjadania wszystkiego co im w ręce wpadnie. Poza tym musieliby zjeść naprawdę ogromne ilości, żeby odczuć negatywne skutki. A to dość niemożliwe, ze względu na gorzki smak liści, raczej nie do przejścia :) wiem, bo sama spróbowałam kiedyś difenbachii, miałam mniej niż Nina a więcej niż Olaf 😂 gorycz liści pamiętam do dziś! 

Maranta ( u nas leuconera 'fascinator tricolor')

Maranty są roślinami płożącymi, w naturalnym środowisku rosną tuż nad ziemią, w cieniu. Zacieniony pokój dzieciaków jest dla niej najlepszym stanowiskiem, w jasnym miejscu jej liście wybarwiają się słabo. A liście to ona ma piękne! Ciemnozielone, z czerwonym unerwieniem sprawiają, że jest to jedna z atrakcyjniejszych roślin do dziecięcego pokoju. Lubi wilgoć, lepiej podlewać ją częściej a mniejszymi ilościami wody, regularnie. Obsychające końcówki liści są oznaką zbyt suchego powietrza. 







Sansewieria (u nas moonshine)
Kiedy myślę o roślinach oczyszczających powietrze, właśnie ona przychodzi mi do głowy jako pierwsza. Jej motto życiowe, to: co nas nie zabije, to nas wzmocni ;) Odporna i na temperatury, na brak podlewania, na za mocne słoneczne światło lub jego brak. Kojarzy nam się ze szkolnymi parapetami, szczególnie odmiana o żółtych brzegach, jednak gatunków jest ok.70, a że roślina ta wraca do łask, to w sklepach znajdziecie wiele jej odmian. Nasza jest prezentem od sąsiadki ;) 




Zielistka 
Symbol PRL-u. I mojego mieszkania w akademiku ;) zamarzyła mi się od razu taka z wieloma młodymi odnóżkami, taka rozwichrzona. Kilka dni później już była moja, okazyjnie, za bezcen :D 
oczyszcza powietrze równie dobrze, co sansy,  ma równie małe wymagania, młode roślinki bardzo szybko ukorzeniają się w ziemi i w wodzie. Woli wilgotniejsze powietrze wokół siebie niż częstsze podlewanie, z racji tego, że jej korzenie magazynują wodę . Cieniste stanowisko pozwala jej się ładniej wybarwić. Rzadko atakują ją szkodniki. 




Palma chamedora 
Trafiła na ciemną szafę, żeby zagęśćić (i ukryć) moją półkę wstydu, którą urządziłam dla paprotek ;) w cienistym miejscu radzi sobie zaskakująco dobrze, choć latem wymaga częstszego podlewania. 



Hoya (u nas hoya krimson queen) 
Hoje słyną z intensywnie pachnących kwiatostanów. Zapach może być wkurzający, jak już u nas dojdzie do kwitnienia, to wezmę i wyniosę. Ponieważ wisi w makramie, i ponieważ moje dzieci to totalne ignoranty roślinne, to wiem, że nie będą jej skubać. Kilka dni po zrobieniu  zdjęć do posta, zaczęła wybarwiać się na różowo, miejsce jej więc chyba odpowiada (jasne, ale nie w ostrym słońcu). Podlewam sporadycznie, bo lubi kiedy ziemia jej przeschnie. Niewskazana właśnie ze względu na intensywny zapach


                  





Skoro już wcześniej wspomniałam o makramach, to wspomnę też o tym co u nas w nich wisi. Mimo że jest na liście roślin niewskazanych do pokoju dziecka. 



Begonia maculata
Trafiła tu za karę, do makramy śmierci, zaraz po tym jak zaczęły jej przesychać końcówki. Jest to roślina, która lubi wilgoć, a nie lubi zraszania, trafiła więc w bliskie towarzystwo nawilżacza. Ją również podlewam sporadycznie, kiedy ziemia jej przeschnie, nie lubi lania po liściach. I macania też nie lubi, więc taka makrama dla niej wydaje się być dobrą opcją. 





Anthurium clarinervium
Jedna z piękniejszych roślin w naszym domu. Ma duże, welwetowe liście, ciemnozielone, z białym unerwieniem.
Polskie internety zawierają mało informacji o tejże roślinie. Pochodzi ona  z klimatów tropikalnych. Podłoże lubi przepuszczalne, środowisko kwaśne, podlewanie umiarkowane (łatwo przelać, ma korzenie które magazynują wodę, łatwo zapada na choroby grzybicze). Nie należy zraszać liści (te welwetowe tego nie lubią). Ciekawostką jest to, że liść wypuszcza na zmianę z kwiatostanem, który do urodziwych nie należy, można więc od razu go uciąć, dzięki czemu energię swoją będzie kierowała w piękne liście a nie w brzydkie kwiaty. Liście i pędy pozostałych odmian anturium mogą wywoływać podrażnienia, co do tej odmiany nie mam takich informacji, lepiej więc w tym wypadku chuchać na zimne. 










Na koniec pokażę Wam  Niny mango wyhodowane z pestki. Mimo iż jest ona odporna na roślinne uroki, to każdy etap wzrostu naszego mango był dla niej bardzo ekscytujący, począwszy od wydłubywania nasionka z pestki, po łodyżkę. Mango śmiało można wyhodować ze sklepowych owoców. Dla starszych dzieciaków, takich już 7- 8-letnich to dobra szkoła odpowiedzialności, a dla młodszych odpowiedź na pytanie skąd się biorą rośliny :)























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

będę wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz :)

Bajka Pana Kleksa